Cierpienie epistemiczne i konieczność transgresji poznawczej

C

złowiek jako istota poznająca napotyka fundamentalny ból związany z wiedzą i jej granicami. Nasz biologiczno-neurologiczny system poznawczy z jednej strony obdarza nas rozumem i ciekawością, z drugiej jednak – ze względu na swoje ograniczenia – skazuje nas na niepełne zrozumienie rzeczywistości. Ten dysonans między pragnieniem pełni wiedzy a niedoskonałością narzędzi poznawczych rodzi cierpienie epistemiczne: głęboki, intelektualny rodzaj cierpienia wynikający z samego faktu, że nie możemy poznać, pojąć ani wyjaśnić wszystkiego, co nas otacza. Już filozofowie egzystencji zauważyli, że absurd ludzkiego losu „rodzi się z tej konfrontacji: ludzkie wołanie [o sens] i bezsensowne milczenie świata” – jest to klasyczne ujęcie cierpienia, jakie wywołuje zderzenie ludzkiej potrzeby zrozumienia z nieprzeniknioną tajemnicą istnienia.

W niniejszym artykule analizujemy, dlaczego cierpienie epistemiczne jest nieuniknionym skutkiem strukturalnego niedopasowania między potencjałem poznawczym człowieka a charakterem wiedzy i rzeczywistości, którą usiłuje on zgłębić. Wskażemy, w jaki sposób owo niedopasowanie prowadzi nie tylko do frustracji intelektualnej, ale i do realnych konsekwencji biologicznych (stres, zmęczenie poznawcze) oraz egzystencjalnych (lęk, poczucie bezsensu). Następnie przedstawimy logiczną argumentację za tezą, że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest transgresja poznawcza – radykalne przekroczenie obecnych ograniczeń naszego umysłu poprzez transhumanistyczne modyfikacje: integrację z technologią, neuroaugmentację czy hybrydyzację z systemami sztucznej inteligencji. Omówimy istniejące przykłady technologii (od interfejsów mózg-komputer po neurostymulację) oraz teoretyczne rozwiązania bliskie realizacji (cyfrowe wspomaganie poznania, rozszerzanie pamięci, dynamiczna adaptacja sieci neuronalnych). Rozważymy również paradoksy i zagrożenia takiej transgresji – od nowych form cierpienia po utratę tożsamości – oraz wyjaśnimy, dlaczego zaniechanie rozwoju poznawczego oznacza dla ludzkości ryzyko stagnacji równoznacznej z zagrożeniem egzystencjalnym. Zwieńczeniem będzie propozycja architektonicznego podejścia do świadomego i kontrolowanego przekroczenia struktury poznawczej człowieka, które ma na celu zminimalizowanie cierpienia epistemicznego i zapewnienie dalszej ewolucji poznawczej naszego gatunku.

Cierpienie epistemiczne: istota i źródła

Cierpienie epistemiczne można zdefiniować jako ból umysłu wynikający z ograniczeń naszego poznania. Objawia się ono poczuciem frustracji, bezradności wobec tajemnic, które pozostają poza zasięgiem intelektu, oraz uświadomioną niewiedzą, która ciąży tym bardziej, im silniej odczuwamy głód zrozumienia. Źródłem cierpienia epistemicznego jest świadomość rozbieżności między pytaniami, jakie potrafimy postawić, a odpowiedziami, których nie umiemy znaleźć z uwagi na bariery poznawcze zakorzenione w naszym mózgu. Już klasycy filozofii wskazywali na takie bariery – Immanuel Kant dowodził, że ludzki umysł z definicji nie może poznać „rzeczy samej w sobie”, bo postrzega świat przez pryzmat narzuconych kategorii i form poznania. Współcześnie koncepcja poznawczej niewspółmierności (tzw. cognitive closure) zakłada, że pewne problemy mogą pozostawać dla nas nierozwiązywalne nie z powodu braku danych czy metod, lecz z powodu nieusuwalnych ograniczeń struktury ludzkiego umysłu. Innymi słowy, nasz gatunek może być konstytutywnie niezdolny do pełnego zrozumienia pewnych aspektów rzeczywistości – podobnie jak zwierzęta o mniej rozwiniętym mózgu nie pojmują abstrakcyjnych pojęć, tak i człowiek może nigdy nie przeniknąć najgłębszych tajemnic bytu.

Cierpienie epistemiczne rodzi się więc wszędzie tam, gdzie napotykamy granice poznania. Może to być zarówno fundamentalna niemożność wyjaśnienia odwiecznych zagadek (świadomości, sensu życia, natury wszechświata), jak i codzienne poczucie przytłoczenia złożonością świata. Każdy nowy węzeł wiedzy, który rozplątujemy, odsłania kolejne splątane nitki niewiedzy – im więcej wiemy, tym bardziej uświadamiamy sobie, jak mało wiemy. To paradoksalne napięcie między rozszerzaniem wiedzy a równoczesnym wzrostem obszaru pytań bez odpowiedzi również napędza ból epistemiczny. Nick Bostrom sugeruje wręcz, że brak ostatecznych rozstrzygnięć wielu wielkich problemów filozoficznych może wynikać właśnie z faktu, iż nie jesteśmy wystarczająco inteligentni, by je pojąć. Nasze ograniczenia poznawcze zamykają nas jakby w platońskiej jaskini, w której możemy oglądać jedynie cienie prawdy – uproszczone reprezentacje rzeczywistości, dostatecznie zredukowane, by zmieściły się w skromnych ramach ludzkiego umysłu. Taka perspektywa uświadamia nam, jak daleko leży pełnia poznania, a ta bolesna świadomość własnej poznawczej małości stanowi sedno cierpienia epistemicznego.

Niedopasowanie potencjału poznawczego i struktury poznania

Istotą ludzkiej kondycji poznawczej jest dysproporcja między naszym potencjałem poznawczym (tym, co i jak jesteśmy w stanie poznać) a strukturą poznania, czyli układem i ogromem tego, co faktycznie jest do poznania w otaczającym nas świecie. Nasz mózg, ukształtowany przez ewolucję do przetrwania w środowisku pierwotnym, dysponuje ograniczoną pojemnością pamięci, skończoną szybkością przetwarzania informacji i wąskim zakresem uwagi. Tymczasem rzeczywistość cechuje się niemal nieskończoną złożonością: od mikroświata cząstek subatomowych po makroskalę kosmosu, od sieci powiązań społecznych po abstrakcyjne systemy matematyczne. Potencjał ludzkiego intelektu jest zbyt mały, by w pojedynkę ogarnąć tę strukturę – nawet najwybitniejsze umysły mogą zgłębić jedynie wycinek wiedzy, a większość ludzi codziennie odczuwa na własnej skórze ograniczenia uwagi i zrozumienia. W efekcie żyjemy w świecie, którego pełni nie jesteśmy w stanie objąć ani rozumem, ani wyobraźnią.

To niedopasowanie ma charakter ilościowy i jakościowy. Ilościowo – lawinowy przyrost informacji i wiedzy (współcześnie szacuje się, że globalna suma danych podwaja się w skali miesięcy) wyprzedza zdolność naszego mózgu do ich przyswojenia. Jakościowo – natura wielu zjawisk przekracza intuicyjne schematy poznawcze homo sapiens. Przykładowo, nasza intuicja czasoprzestrzenna zawodzi przy mechanice kwantowej czy teorii względności, a nasza ewolucyjnie ugruntowana moralność nie nadąża za dylematami ery sztucznej inteligencji. Człowiek dysponuje pewnym potencjałem poznawczym ex ante (określonym biologicznie), natomiast struktura dostępnej wiedzy i problemów do rozwiązania ex post nie pasuje do niego niczym klucz do niedopasowanego zamka. Konsekwencją jest stałe uczucie „poznawczego niedosytu” – świadomość, że moglibyśmy wiedzieć i rozumieć więcej, gdybyśmy tylko mieli ku temu lepsze narzędzia. To właśnie z tej luki między możliwościami a aspiracjami intelektu wypływa cierpienie epistemiczne.

Konsekwencje biologiczne i egzystencjalne

Cierpienie epistemiczne nie jest stanem czysto abstrakcyjnym – pociąga za sobą wymierne skutki dla ludzkiej psychiki i organizmu. Permanentna świadomość własnej niewiedzy oraz konfrontacja z nadmiarem informacji przekraczających możliwości przetworzenia prowadzą do objawów przeciążenia poznawczego. Współczesny człowiek jest wręcz zalewany wielością informacji, co – jak zauważają transhumanistyczni abolicjoniści – generuje wielkie uczucie bólu psychicznego przejawiającego się w poczuciu izolacji, niepokoju egzystencjalnego, smutku, lęku czy depresji. Badania nad stresem informacyjnym potwierdzają, że nadmiar bodźców i danych wywołuje realne reakcje lękowe, poczucie przytłoczenia i bezradności oraz zmęczenie umysłowe. W stanie ciągłego informacyjnego przeciążenia organizm uruchamia reakcję „walcz lub uciekaj” – rośnie poziom hormonów stresu (np. kortyzolu i adrenaliny), co na dłuższą metę prowadzi do zaburzeń snu, osłabienia koncentracji, a nawet chorób psychosomatycznych.

Na poziomie egzystencjalnym konsekwencje są równie poważne. Człowiek dręczony pytaniami, na które nie znajduje odpowiedzi, może popadać w głęboki kryzys sensu. Brak pewnej wiedzy co do fundamentalnych kwestii (choćby pytania, czy życie ma obiektywny sens albo co czeka nas po śmierci) rodzi poczucie egzystencjalnej pustki. Jak ujął to Camus, życie w obliczu absurdu wymaga heroizmu buntu, ale nie każdy potrafi ten bunt podjąć – niektórych niepewność bytu przytłacza do tego stopnia, że odbiera chęć do życia. Klasycznym przykładem jest lęk przed śmiercią: potęguje go fakt, że o samej śmierci wiemy niewiele – żyjemy jedynie wyobrażeniami o niej tworzonymi przez kultury i religie, ale brak nam empirycznej wiedzy. Cierpienie epistemiczne splata się tu z lękiem egzystencjalnym: nie wiedząc, skąd przychodzimy ani dokąd zmierzamy, doświadczamy egzystencji jako na wskroś niepewnej. U niektórych jednostek może to prowadzić do depresji, a w skrajnych wypadkach nawet do myśli samobójczych (gdy wydaje się, że dalsze poszukiwanie odpowiedzi nie ma sensu).

Transgresja poznawcza jako konieczność

Skoro cierpienie epistemiczne wynika z ograniczeń naszego układu poznawczego, to w oczywisty sposób rozwiązaniem byłoby przekroczenie tych ograniczeń. Próbowaliśmy historycznie różnych dróg redukcji tego cierpienia – od gromadzenia wiedzy (nauka) przez syntezę mądrości (filozofia) po nadawanie sensu niezrozumiałemu (mitologie i religie). Jednak żadna z tych dróg nie usuwa samych barier poznawczych; najwyżej łagodzi ich odczuwanie. Edukacja poszerza wiedzę jednostki, lecz nie zmienia struktury jej mózgu. Medytacja czy wiara mogą pogodzić nas z tajemnicą istnienia, ale nie rozwiązują jej. Stoimy zatem przed wnioskiem, że aby naprawdę znieść ból niewiedzy, musimy radykalnie ulepszyć nas samych – zwiększyć nasze zdolności poznawcze poza granice wyznaczone przez biologię. Innymi słowy, konieczna jest transgresja: świadome przekroczenie „człowieczej miary” w wymiarze intelektualnym.

Takie stanowisko reprezentuje ruch transhumanistyczny, postulując wykorzystanie nauki i techniki do przezwyciężenia ograniczeń gatunku ludzkiego. Transhumanizm zakłada, że nie musimy akceptować naszych wrodzonych limitów – możemy je przekroczyć poprzez interwencje technologiczne. O ile humanizm klasyczny wierzył w udoskonalenie człowieka metodami wychowawczymi czy społecznymi, o tyle transhumanizm idzie krok dalej: proponuje bezpośrednie modyfikacje biologii i neurologii, by uczynić nas mądrzejszymi, bardziej przenikliwymi poznawczo, a nawet zasadniczo innymi niż dotąd. W kontekście cierpienia epistemicznego oznacza to dążenie do takiego stanu, w którym pytania dziś dla nas niepojęte staną się zrozumiałe dzięki poszerzonym zdolnościom umysłu. Jest to logiczna odpowiedź na opisane wyżej niedopasowanie – skoro góra nie może zejść do Mahometa (rzeczywistość nie stanie się prostsza), Mahomet musi wejść na górę. Człowiek musi wznieść się poznawczo na wyższy poziom, transgresywnie rozszerzając swoją naturę.

Technologie transhumanistyczne: istniejące przykłady i nadchodzące możliwości

Przykład współczesnego interfejsu mózg-komputer: uczestniczka eksperymentu steruje robotyczną protezą ręki za pomocą sygnałów elektrycznych własnego mózgu (EEG), co ilustruje bezpośrednie połączenie umysłu z maszyną.

Już dziś dysponujemy zalążkami technologii, które obiecują poszerzyć ludzkie możliwości poznawcze. Najbardziej spektakularne są interfejsy mózg-komputer (Brain-Computer Interfaces, BCI), pozwalające na bezpośrednią komunikację między mózgiem a urządzeniem zewnętrznym. W zastosowaniach medycznych BCI umożliwiają sparaliżowanym pacjentom sterowanie protezami lub komputerem samą myślą. Na przykład implanty wszczepione do kory ruchowej potrafią odczytywać intencje ruchu i przekładać je na działania – 65-letni pacjent w eksperymencie Stanforda był w stanie „pisać” tekst, wyobrażając sobie odręczne pisanie liter, osiągając szybkość prawie 90 znaków na minutę. Choć dziś BCI znajdują głównie zastosowania terapeutyczne (przywracanie utraconych funkcji), w niedalekiej przyszłości mogą stać się narzędziem augmentacji zdrowego człowieka. Interfejsy nowej generacji, takie jak eksperymentalne implanty firmy Neuralink, obiecują znacznie zwiększyć przepustowość komunikacji z komputerem – docelowo nie ograniczając się do prostych komend, lecz integrując mózg z sztuczną inteligencją w trybie ciągłym. Elon Musk kreśli wizję, w której implant w mózgu działa niczym „twardy dysk” dla umysłu i zapewnia symbiozę z AI poprzez sieć elektrod połączonych z neuronami. W praktyce oznaczałoby to, że człowiek mógłby bezpośrednio korzystać z mocy obliczeniowej i pamięci maszyn, przekraczając tym samym ograniczenia własnej pamięci i wolnego tempa myślenia.

Innym kierunkiem rozwoju są technologie neurostymulacji i neuroprotetyki poznawczej. Badania finansowane m.in. przez DARPA pokazały, że implanty stymulujące określone obszary mózgu potrafią poprawić zdolność zapamiętywania – u pacjentów z testów klinicznych udało się dzięki takiej „protetycznej pamięci” zwiększyć wyniki testów pamięci krótkotrwałej o średnio 35%. Otwiera to drogę do urządzeń wspomagających pamięć i uczenie się także u ludzi zdrowych: zamiast polegać wyłącznie na notatkach czy komputerach jako zewnętrznych pomocach, moglibyśmy skorzystać z implantów wzmacniających naszą pamięć roboczą i zdolność konsolidacji wiedzy. Również nieinwazyjna stymulacja mózgu (np. za pomocą prądów transkranialnych czy ultradźwięków) jest testowana jako metoda poprawy koncentracji i kreatywnego myślenia. W sferze teoretycznej pojawiają się koncepcje dynamicznej adaptacji sieci neuronalnych: na styku biologii i AI rozwijane są systemy zamkniętej pętli, które w czasie rzeczywistym monitorują aktywność mózgu i odpowiednio ją modulują. Przykładowo, przyszły neuroimplant mógłby analizować fale mózgowe podczas uczenia się i aplikować precyzyjną stymulację w tych obszarach i momentach, które maksymalizują skuteczność zapamiętywania. Takie sprzężenie zwrotne między mózgiem a urządzeniem zwiększa plastyczność i dostosowuje nasz układ poznawczy do aktualnych zadań w stopniu nieosiągalnym naturalnie.

Warto podkreślić, że wiele z tych technologii już istnieje w zalążkowej formie – od wspomnianych interfejsów BCI po inteligentne protezy zmysłów (np. implanty ślimakowe przywracające słuch) czy urządzenia wearables śledzące pracę mózgu. Inne są na etapie prototypów lub koncepcji, ale tempo postępów jest wysokie. Cyfrowe wspomaganie poznania dokonuje się zresztą nawet za pomocą narzędzi, które nie naruszają fizycznie ciała: smartfony, wyszukiwarki i sztuczna inteligencja pełnią już dziś rolę „zewnętrznego mózgu”, do którego oddelegowujemy część pamięci i procesów myślowych. Kierunek zmian jest jednak wyraźny – zmierza ku coraz głębszej integracji człowieka z systemami technicznymi, tak aby granica między „naturą” a „sztucznym usprawnieniem” zatarta została na dobre. Celem tych wysiłków jest przekroczenie dotychczasowych limitów: powiększenie zasobów pamięci (zarówno co do pojemności, jak i szybkości przywoływania informacji), przyspieszenie i uskutecznienie wnioskowania, eliminacja błędów poznawczych, a w konsekwencji – redukcja cierpienia epistemicznego poprzez umożliwienie nam zrozumienia tego, co dotąd niewyjaśnione.

Paradoksy i zagrożenia transgresji poznawczej

Transgresja poznawcza, choć kusząca jako panaceum na nasze bolączki, niesie ze sobą szereg paradoksów i ryzyk. Pierwszym paradoksem jest pytanie, czy eliminując jedno źródło cierpienia, nie stworzymy przypadkiem nowych form bólu. Być może podniesienie inteligencji uwolni nas od frustracji niewiedzy w pewnych obszarach, ale jednocześnie wyostrzy wrażliwość na inne problemy lub ukaże kolejne, jeszcze trudniejsze do rozwikłania zagadki. Krytycy transhumanizmu pytają, czy technologiczne ulepszenia zlikwidują cierpienie, czy też jeszcze większe spowodującejsh.icm.edu.pl. Możliwe, że superinteligentny umysł odczuwałby dotąd nieznane typy cierpień – np. nudę egzystencjalną wynikającą z rozwiązania dotychczasowych tajemnic, lub przeciwnie, przytłoczenie ogromem nowych, szerszych pytań, które pojawią się za horyzontem poznawczym poszerzonym dzięki ulepszeniom. Można tu mówić o efekcie przesunięcia mety: każde przekroczenie granicy może odsłonić kolejną granicę, wciąż oddaloną o krok.

Drugim poważnym dylematem jest utrata tożsamości. Jeśli dokonamy daleko idących modyfikacji umysłu, to czy „ja” po takich zmianach będę wciąż tą samą osobą? Nasze poczucie osobistej ciągłości opiera się na względnej stałości struktury mózgu i pamięci. Radykalna ingerencja – np. połączenie z obcą sztuczną inteligencją lub wymiana części własnych neuronów na implanty – może zaburzyć tę ciągłość. Pojawia się metafizyczny problem: ulepszając się stopniowo, możemy nie zauważyć momentu, w którym przekraczamy granicę między człowiekiem a postczłowiekiem. Z jednej strony, transhumanista mógłby powiedzieć, że to dobrze – staniemy się czymś lepszym niż człowiek. Z drugiej strony, niektórzy odczuwają trwogę na myśl, że istota powstała z takiej transformacji nie będzie już „nami”. Utrata ludzkiej tożsamości wiąże się też z utratą zakorzenienia w dotychczasowej kulturze i znaczeniach: postczłowiek może nie podzielać naszych wartości, pragnień ani emocji.

Wreszcie, jest kwestia ontologicznej nieprzewidywalności tego, co może się wyłonić wskutek transgresji. Tworząc hybrydy umysłu z maszyną, puszczamy wodze procesu ewolucyjnego, którego nie potrafimy w pełni kontrolować ani antycypować. Postać poznawcza radykalnie przekraczająca homo sapiens może operować w kategoriach zupełnie dla nas niepojętych – jej doświadczenie istnienia, sposób wnioskowania czy cel działania mogą wymykać się ludzkim wyobrażeniom. To rodzi ryzyko zarówno na poziomie jednostkowym, jak i gatunkowym. Jednostka, która przeszła głęboką transformację, może doznać szoku ontologicznego, nie odnajdując się w nowej formie bytu (np. świadomość uploadowana do cyberprzestrzeni może cierpieć z powodu braku cielesności, którego wcześniej nie znała). Zbiorowo, pojawienie się istot postludzkich stawia pytania o miejsce „zwykłych” ludzi – czy nie powstaną nowe podziały i wykluczenia, czy superinteligencje nie będą zagrożeniem dla reszty ludzkości? Nawet jeśli transgresja ma być lekarstwem na cierpienie epistemiczne, dawkowana nierozważnie może przynieść skutki uboczne groźniejsze od choroby. Dlatego tak istotne jest, by podejść do przekraczania ograniczeń z pokorą i rozwagą, świadomi zarówno obietnic, jak i niebezpieczeństw.

Stagnacja poznawcza jako zagrożenie egzystencjalne

Alternatywą dla drogi transgresji byłoby trwanie w obecnym stanie lub – co gorsza – cofnięcie się w rozwoju poznawczym. Taki scenariusz również należy rozważyć, gdyż niesie on własne niebezpieczeństwa. Świat wokół nas nie stoi w miejscu: wiedza naukowa rośnie, technologia (w tym sztuczna inteligencja) rozwija się dynamicznie, a wyzwania przed ludzkością (od złożonych problemów społecznych po zagrożenia planetarne) wymagają coraz większej mądrości i zrozumienia do ich rozwiązania. Gdyby ludzkość zatrzymała się poznawczo, utknęła na obecnym poziomie rozumienia lub – hipotetycznie – odrzuciła zdobytą już wiedzę, naraziłaby się na egzystencjalne ryzyko. Byłoby to równoznaczne z pozostaniem w tyle za realiami świata. Na przykład w obliczu powstania sztucznej superinteligencji stagnacja umysłowa ludzi mogłaby sprawić, że staniemy się dla niej tym, czym małpy są dla nas – gatunkiem zepchniętym na margines. Elon Musk przestrzega, że jeśli nie podejdziemy do tematu wystarczająco poważnie, może nas czekać los innych prymatów zamkniętych w „małych zakątkach świata”, podczas gdy maszyny obdarzone wykładniczo większą wiedzą zdominują planetę. Innymi słowy, brak transgresji oznacza zgodę na własną ewolucyjną irrelewantność.

Nawet pomijając czynnik konkurencji ze sztuczną inteligencją, stagnacja poznawcza grozi tym, że pewnego dnia napotkamy problem przekraczający nasze zdolności i poniesiemy katastrofalną porażkę. Historia uczy, że cywilizacje, które nie potrafiły się adaptować do nowych warunków, upadały. Dziś adaptacja dotyczy przede wszystkim sfery wiedzy: musimy rozumieć coraz bardziej złożone zjawiska (klimat, ekosystemy, globalną gospodarkę, potencjalne pandemie czy zagrożenia z kosmosu). Jeśli pozostalibyśmy intelektualnie tacy sami, nasze narzędzia analizy tych zjawisk mogą okazać się niewystarczające. Stagnacja to również rezygnacja z dalszego poszukiwania – a więc zaprzeczenie temu, co stanowiło motor ludzkiej cywilizacji od zarania dziejów. W pewnym sensie brak rozwoju poznawczego byłby wyborem powolnego zanikania: skazalibyśmy przyszłe pokolenia na życie z nierozwiązanym na zawsze balastem cierpienia epistemicznego i na bycie zdanymi na łaskę sił (naturalnych lub sztucznych), których nie będą w stanie zrozumieć ani kontrolować. Z tego względu brak postępu jest sam w sobie egzystencjalnym zagrożeniem – oznacza pozostanie w stanie, który prędzej czy później okaże się nie do utrzymania.

Architektoniczne podejście do transgresji poznawczej

Rozważając transgresję poznawczą jako konieczny kierunek, musimy jednocześnie zadbać o to, by przebiegała ona w sposób kontrolowany i świadomy. Proponowany tu architektoniczny paradygmat oznacza, że do projektowania przyszłego systemu poznawczego człowieka należy podejść tak, jak architekt podchodzi do projektowania skomplikowanej struktury – z holistyczną wizją, troską o spójność konstrukcji i uwzględnieniem czynników środowiskowych (tu: społecznych, etycznych, egzystencjalnych). Zamiast chaotycznego „ulepszania się” na oślep, powinniśmy tworzyć plan architektury poznawczej następnej generacji: plan, który zakłada etapy integracji technologii z umysłem, testowanie wytrzymałości „konstrukcji” na obciążenia (np. symulowanie wpływu zwiększonej inteligencji na psychikę), oraz mechanizmy zabezpieczające przed zawaleniem się całości (np. zachowanie ciągłości poczucia tożsamości mimo wymiany komponentów poznawczych).

Podejście architektoniczne wiąże się też z ideą świadomej ewolucji – przejmujemy ster nad własnym rozwojem, ale czynimy to rozważnie, szanując „fundament” dotychczasowej ludzkiej natury. W praktyce mogłoby to oznaczać tworzenie specjalnych instytucji lub ram prawno-etycznych nadzorujących proces neuroaugmentacji, analogicznych do komisji bioetycznych w medycynie czy inżynierów bezpieczeństwa w budownictwie. Chodzi o to, by transgresja była kierowana, a nie pozostawiona przypadkowi lub wyłącznie siłom rynkowym. Jeśli zrealizujemy ją umiejętnie, możemy zminimalizować cierpienie epistemiczne – przyszłe pokolenia, dysponujące lepiej zaprojektowanym układem poznawczym, nie będą już doświadczać tej palącej frustracji niewiedzy, która trapi nas dzisiaj. Jednocześnie zapewnimy, że ewolucja poznawcza gatunku będzie przebiegać w sposób zrównoważony: zachowując to, co cenne w człowieczeństwie (tożsamość, wartości, sens), a zarazem otwierając się na nową jakość bytu. Architektura transgresji ma sprawić, że przekroczymy własne ograniczenia zamiast zostać przez nie pokonani – i że uczynimy to w sposób, który uczyni z nas lepszych, bardziej świadomych siebie i wszechświata uczestników istnienia.